Opublikowane przez Obserwator Czasów Końca
Kolejny etap podróży, w który zabiera nas autor materiału o „zagubionej historii płaskiej ziemi” rozpoczyna się od Nowej Zelandii, kiedy to w 2011 roku nawiedziło ją silne trzęsienie ziemi, w wyniku którego w rejonie Canterbury doszło do rozległych zniszczeń zabudowań i infrastruktury. Ze względu na intensywność wstrząsów w mieście Christchurch doszło do dziwnego zjawiska zwanego ‚upłynnieniem gruntu’, podczas którego na drogach pojawiały się bąble oraz niebezpieczne osuwiska, przewracając i zatapiając stojące na nich pojazdy oraz elementy architektury.
Upłynnienie gruntu, to zjawisko przekształcenia się sypkiego, nasiąkniętego gruntu w materię przypominającą ciecz i jest wywoływane przez nagłe, silne impulsy jak trzęsienie ziemi lub wybuch. Podobnie prądy zawiesinowe mogą powodować ogromne powodzie błotne niemożliwe do zatrzymania. Mogą one przenieść lub zrujnować ogromne obszary.
Kiedy wstrząsy ustępują i spada ciśnienie, grunt z powrotem twardnieje zagrzebując to, co w nim zatonęło. Jest to dobrze udokumentowane zjawisko, które bywa bardzo dotkliwe w zniszczeniach, towarzysząc np. trzęsieniom ziemi. Dojście do ładu po takim kataklizmie lub próby odrestaurowania uszkodzonej czy zniszczonej architektury mogą być nawet nieosiągalne lub pozbawione sensu, a już na pewno bardzo kosztowne.
Co ciekawe po ponownym przyjrzeniu się XIX wiecznym fotografiom, można dostrzec podobne ślady do skutków po upłynnieniu gruntu, czy błotnych powodziach. Drogi wszędzie są nieoczyszczone, pełne błota i mułu, pomimo sąsiadującej z nimi wspaniałej i wyrafinowanej architektury.
Czyżby te miasta ucierpiały na skutek upłynnienia gruntu, jak miasta współczesne? Być może zabłocone ulice XIX wiecznych aglomeracji nie są jeszcze dowodem to potwierdzającym, ale gdyby tak wyjść do któregoś z nich z umysłem czystym niczym u małego dziecka, czy nie rzuciło by się nam w oczy coś dziwnego, charakteryzującego wiele z antycznych struktur miejskich? Czy dziecko, zdziwione, nie zapytałoby: „dlaczego wzniesiono te budowle z oknami tak blisko ziemi?”
W innych przypadkach widać z kolei wysokie schody prowadzące do wejść wyżej nad poziom gruntu…
W jeszcze innych schody prowadzące do wejść poniżej gruntu…
Możemy zaobserwować to również obecnie przechadzając się po współczesnych miastach, gdzie stoi wiekowa architektura. Nie jest to nic nowego, tak więc jaki można by tutaj wysnuć wniosek?
Czyżby społeczeństwo pozbawione rozwiniętej technologii i masywnych środków transportu, poruszające się w błocie i mule poświęcało tak wiele energii i sił, aby kopać kilku metrowe doły pod budynki, by następnie murować podpiwniczenia wyposażone w okna, a całość wykonać przy wykorzystaniu koni i powozów??
NONSENS!!
Budowanie poziomów piwnicznych jest bardzo trudnym zadaniem, nie mówiąc już o monumentalnych konstrukcjach, a dopiero w XX wieku zaczęto używać ciężkiego sprzętu w budownictwie, który to pozwolił znacząco skrócić czas budowy tego typu zabudowań. Jak więc sugeruje autor filmu, można by spekulować, że naszych przodków charakteryzowało wielkie poświęcenie dla architektury i sztuki. Można by też uznać, że piętra poniżej gruntu lub zapadnięte budynki, to efekt różnic terenu lub po prostu moglibyśmy zadowolić się pełną niekonsekwencji narracją, gdyby nie współczesne odkrycia, które po bliższym przyjrzeniu się nasuwają kolejne pytania…
Po co ktokolwiek budowałby podziemne piętra wyposażone w tak liczne okna, a tym bardziej wejścia – drzwi? Może więc stało się tak w wyniku tak zwanego odkładania się warstw geologicznych? Temu zjawisku nie przypisano jednak konkretnych wartości. Powszechnie twierdzi się również, że wiele miast na świecie uległo zniszczeniu na przestrzeni dziejów w wyniku naturalnych katastrof lub wojen. Czy są to więc pozostałości z minionych epok?
Najwyraźniej nie, ponieważ na całym świecie można zaobserwować, że części budowli pod i nad ziemią w większości stanowią całość w jednakowym stylu architektonicznym. Owa całość wygląda na dzieło wzniesione przez tą samą generację, a widoczne na wielu fotografiach fundamenty budynków, są w rzeczywistości pogrzebanymi piętrami parterowymi!
Co ciekawe mamy na świecie wiele budowli, które podobnie jak po efekcie upłynnienia gruntu w Nowej Zelandii, przyprawiają o nieodparte wrażenie, jakby również zostały poddane jego działaniu…
Oczywiście oficjalna narracja będzie nam wciskała do głów wyjaśnienia o odwiecznych zmianach geologicznych, z powodu których dochodziło do różnego rodzaju przemian gruntów i terenów, przez co możemy dziś oglądać przechylone czy ‚zatopione’ budynki. Jednak sprawa się komplikuje, gdy skierujemy wzrok na Amerykę, ponieważ, jeśli weźmiemy na poważnie oficjalną wersję dziejów, musimy przyjąć, że wszelkie budowle z XIX wiecznych fotografii musiały być tam stosunkowo nowo wybudowane…
Skoro tak, to dlaczego pod amerykańskim Kapitolem odnajdują się stare „fundamenty”?
Znowu nic nie ma sensu! Po co ludzie z tak prymitywnym sprzętem i narzędziami, na długo przed rewolucją przemysłową mieliby angażować tak potworne siły i zasoby, aby chociażby wstawiać w fundament filary zgodne z kolumnadą nad powierzchnią, tym bardziej, że były one zazwyczaj kwestią stylu architektonicznego, a nie funkcjonalności???
Krótko mówiąc, nie zrobili tego. Na wielu starych zdjęcia można zobaczyć ludzi oczyszczających miejskie ulice z błota i zwałów ziemi, często odsłaniając dolne kondygnacje budynków…
Powszechność występowania zjawiska pogrzebanej architektury na całym świecie wskazuje na jakieś wydarzenie, które miało miejsce na skalę światową. Nie ma żadnego oficjalnego wyjaśnienia na temat pogrzebanych budynków, czy ogromnej ilości błota na XIX wiecznych ulicach. Jest go wszędzie pełno, drogi są nierówne, a krajobraz nierzadko spustoszony, podczas gdy w tle widnieją wspaniałe dzieła architektury.
Mimo, że na fotografiach zniszczenia nie są identyczne, jak w przypadku tych po trzęsieniu ziemi w Nowej Zelandii, a architektura wydaje się nietknięta, prócz budynków, przy których poziom gruntu wzrósł minimum o 3 metry lub doszło do przechylenia, to dziwny przypadek pogrzebanych konstrukcji prowadzi do następujących wniosków:
1. To, co znajduje się pod powierzchnią gruntu, nie jest pozostałością wcześniejszych budowli, a zasypaną częścią tworzącą jednolitą całość z budynkiem nad ziemią.
2. Budowle okazują się być dużo większe, niż pierwotnie zakładano, stąd są jeszcze bardziej nieosiągalnym dokonaniem dla wiktoriańskiej generacji wozów konnych, oraz wcześniejszych pokoleń.
3. Naturalne odkładanie się warstw i upłynnienie gruntu nie stanowią zadowalającego wyjaśnienia tego, co oglądamy. Odpowiadać za to musi wielki, światowy, naturalny lub celowo wywołany kataklizm.
4. Na wielu fotografiach z XIX wieku ludzie usuwają z ulic błoto, wyrównując teren i odsłaniając budynki, co sugeruje, że to, co się wydarzyło, musiało mieć miejsce nie tak dawno przed ich zrobieniem.
5. Całkowity brak rozsądnych wyjaśnień po stronie oficjalnej nauki sugeruje, że kontrolerzy naszego świata celowo ukrywają to, co się wydarzyło.
Cóż więc z opustoszałymi miastami? Jeśli były one w rzeczywistości opuszczone, należy zapytać dlaczego?
Należy również zapytać, skąd wzięli się ludzie na późniejszych zdjęciach, na których 30 lat starsze zdjęcia ukazują miasta tętniące życiem?
Kontynuując podróż, autor filmu nawiązuje do XIX wiecznej literatury, rozpoczynając od znanego pisarza Charles’a Dickensa, która daje nam pewne wskazówki. Ogólnie przez całą XIX wieczną literaturę przewijają się dwa główne tematy – małżeństwa i niewieściej cnotliwości oraz temat sierot i adopcji. Wiele postaci znanych nam chociażby ze szkolnych lektur jest sierotami. Mamy: „Oliviera Twist’a” i Pipa z „Wielkich nadziei”. Jest mała, osierocona Jane Eyre Heathcliff z „Wichrowych Wzgórz”, Mowgli z „Księgi Dżungli” i Cosette z „Nędzników”. Jest „Heidi”, „Roszpunka”, „Piotruś Pan”, Tomek Sawyer i Huckleberry Finn oraz „Ania z Zielonego Wzgórza” i „Sara, mała księżniczka”. Wszystkie te książki opisują czasy kiedy doszło do eksplozji liczby sierot. Problem w tym, że wszystkie te powieści ukazują ogólny obraz sierot, jako odtrąconych przez społeczeństwo, bezbronnych osób, wiodących niepewny żywot, lecz czy aby na pewno tak wyglądała rzeczywistość?
Temat małżeństwa i cnotliwości kobiet znajdujemy w tak wielu XIX wiecznych dziełach. Autorzy jak Jane Austin, siostry Bronte, George Eliot, Dickens, Thomas Hardy, Lew Tołstoj, Victor Hugo i inni byli w rzeczywistości twórcami zmyślnej manipulacji i dobrze napisanej propagandy, której celem było usprawiedliwienie i utrwalenie w umysłach odbiorców XIX wiecznych zasad moralnych, które skazywały matki i dzieci na rozdzielenie. Dzieci urodzone poza poza małżeństwem były uważane za nieprawnie poczęte, co było równe pozbawieniu statusu prawnego. Takie dziecko było dla kobiety poważnym stygmatem w okresie całego XIX wieku, z powodu którego miały one problemy z tak oczywistymi sprawami, jak zatrudnienie czy nawet dach nad głową. W wyniku tego wybudowano ogromną liczbę sierocińców i przytułków dla sierot. Jednym z przykładów jest londyński szpital dla sierot, prężnie działający w XIX stuleciu.
Proszę zwrócić uwagę jaki jest duży, jak na tamte czasy. Charles Dickens miał obsesję na punkcie tego miejsca i ponoć czerpał tam inspirację twórczą. Według oficjalnej wersji ok. 4500 tysiąca kobiet przekazało swoje dzieci pod opiekę tej instytucji, jednak to tylko jedna z nich. Wikipedia podaje listę 64 sierocińców założonych w XIX wieku w Wielkiej Brytanii, lecz lista jest niekompletna. Historia XIX wiecznych sierot jest dobrze udokumentowana przez wielu badaczy i większość z nich jest zgodna co do tego, że jakiekolwiek szacunki nie oddadzą sprawiedliwości prawdziwej liczbie porzuconych dzieci, po wielu z nich nie pozostał nawet ślad. Co najgorsze, to zjawisko nie ograniczało się jedynie do Wielkiej Brytanii – było światowym fenomenem! Sam Nowy Jork miał 4 przytułki dla sierot, przez które przewijało się tysiące dzieci rocznie…
Dane z Włoch z końca XIX wieku mówią o 32 000 nowych sierot co roku. Dane z Hiszpanii i Portugalii – 15 000 rocznie. Do roku 1860 przez przytułki w Mediolanie, Neapolu i Florencji przewinęło się 374 000 dzieci.
Według historyka Davida L. Ransel’a do 1880 roku do moskiewskich przytułków trafiało rocznie 16 000 – 18 000 dzieci rocznie, z których ok. 10 000 rocznie trafiało pod opiekę mieszkańców odległych rosyjskich wsi.
Dzieci, które trafiały do przytułków otrzymywały nową tożsamość oraz tymczasowo zapewniano im dach nad głową, a następnie wysyłano do zakładów pracy i innych miejsc. Ostatnim krajem, który doświadczył masowego exodusu dzieci były Stany Zjednoczone Ameryki, to tam odnajdujemy dowody na pociągi z sierotami. Pierwsza grupa sierot trafiła do Michigan w 1854 roku i od tamtej pory sieroty były rozwożone po całym kraju aż do roku 1929.
Oficjalnie, 97 instytucji było zaangażowane w pociągi z sierotami w XIX wieku i dzieci nie trafiały wyłącznie do Stanów. Niejaka Annie McPherson przeszła do historii, jako organizatorka wywózki 100 000 sierot z Wielkiej Brytanii do Kanady, Nowej Zelandii, RPA czy Australii.
Istnieje wiele zdjęć dzieci podczas pracy w zakładach. Dlaczego pracują na maszynach dla dorosłych?
Czyżby brakowało dorosłych do obsady tak niebezpiecznych stanowisk?
Trudno uwierzyć w setki tysięcy sierot z XIX wieku. Czy kobiety naprawdę były aż tak beztroskie? Skąd takie ilości dzieci bez rodziców? Rozwożono je po całym świecie – Europa, Rosja, Ameryka, Kanada, Australia. Dlaczego, skoro większość miała przynajmniej jednego rodzica? Jeżeli dziecko z pozamałżeńskiego związku było tak wielkim stygmatem w tamtych czasach, który przyprawiał ludzi o prawdziwe traumy, jak w ogóle ludzie mogli tworzyć i żyć w takich realiach? Czy w XIX wieku władze aż tak przejmowałyby się losem potomstwa nieodpowiedzialnych ludzi, żeby inwestować w budowę i utrzymanie sierocińców oraz sieć relokacji dzieci? Czy nie byłoby to ogromne obciążenie dla finansów i administracji państw?? Zdaje się więc, że kontrolerom światowego rządu przyświecał wielki cel, jakim była repopulacja.
Oficjalna narracja mówiąca o społecznej wrażliwości na cnotliwość kobiet jest tylko propagandą mającą usprawiedliwić kradzież dzieci. Tak więc powodem, dla którego na wcześniejszych XIX wiecznych fotografiach widnieją puste miasta jest to, że w rzeczywistości nie było w tych miastach ludzi. Natomiast powodem, dla którego fotografie ukazują te same miasta tętniące życiem po kilkudziesięciu latach jest to, że zaludniano je stopniowo sierotami na skalę światową. Wydaje się nierealne? Obrót dziećmi jest do dnia dzisiejszego największym i najbardziej ukrywanym procederem na świecie, który zaczyna powoli wychodzić na powierzchnię i już dawno pisałem, kto za nim stoi…jest to papiestwo!
Najprawdopodobniej, gdzieś w okolicach XVIII wieku doszło do swego rodzaju ‚resetu’ na świecie, który spowodował depopulację, a następnie repopulację. Nędznie się reprezentujący obywatele z fotografii, korzystający z prymitywnych technologii nie mogli wznieść majestatycznej architektury, odziedziczyli ją razem z masą błota. Nie tylko odziedziczyli architekturę bez wiedzy o jej funkcjach i twórcach, ale też brali bezwiednie udział w zmienianiu przeznaczenia wszystkich budynków…
W głowę zachodzą pytania, dlaczego te miasta były puste i pełne błota? Co takiego mogło się wydarzyć, że włodarze świata musieli ponownie zasiedlać tereny?
Pada też pytanie, jaki może mieć to związek z tematem kształtu ziemi? Będzie o tym w kolejnych częściach tej serii, ponieważ związek ten odmienia całkowicie spojrzenie na wiele aspektów otaczającej nas…hmm, rzeczywistości? Nazwijmy to tak na potrzeby chwili. W każdym razie, wszędzie odnajdywane są dowody na miasta przysypane ziemią, zdjęcia pustych miast i kwitnącą branżę relokacji sierot, ale to tylko początek historii. To tropy wskazujące na jakiś kataklizm, jakieś światowe wydarzenie, które miało ogromny wpływ na strukturę działania ówczesnego porządku na ziemi. Do jakich wniosków doprowadzi nas autor filmu? Tego jeszcze nie wiem, ale jego teza do tego momentu pokrywa się również z moimi założeniami, a jaki wynik przyniesie finał serii? To przedstawię w odpowiednim czasie, w którym będę chciał się odnieść do związków z historią płynącą z kart Pism kanonu biblijnego.
Jeśli jesteś zainteresowany, Czytelniku, dalszym rozwojem tematu, odsyłam Cię do materiału źródłowego zamieszczonego poniżej (póki nie jest usunięty) oraz proszę o cierpliwość na czas do publikacji kolejnej części.